wtorek, 2 listopada 2010

"(...)Muszę i Rzym zobaczyć (...)"

Minęły trzy uroczo wolne dni, pobyliśmy sobie dobrze rodzinnie razem. Jestem zadowolona bardzo. Zdążyliśmy też na spokojnie (wreszcie)spakować rzeczy przed wyjazdem - krótkim tym razem - do Rzymu. Dzieci zostają z moimi rodzicami, tak wiem, że jestem szczęściarą :-)
Z Wiecznym Miastem łączą mnie więzy szczególne, głównie za sprawą pierwszego dłuższego pobytu, kiedy miałam dwadzieścia lat i naiwne wyobrażenia o świecie. Taka szybka szkoła dorosłości, radzenia sobie samej w obcym mieście, z nikłą znajomością języka i realiów. Pamiętam, że gdy było mi szczególnie ciężko, ktoś mi powiedział, że będę kiedyś wspominać te trudne dni jako wspaniały, owocny czas. I tak jest rzeczywiście. Mój sentyment jest nieuleczalny.
Przeglądam przewodniki, zastanawiam się, który zabrać, konstatuję, że widzieliśmy w Rzymie sporo, "prawie wszystko", co proponują książki, a jednocześnie tyle jeszcze zostało do zobaczenia! Tym razem czasu nie będzie dużo, raczej starczy tylko na spotkania ze znajomymi i sentymentalne spacery. Pogoda, za wyjątkiem dzisiejszego dnia (leje!) ma być ładna, za co jestm ogromnie wdzięczna. Chociaż deszczowy Rzym też lubię.
Mam nadzieję, że i Kindze się poszczęści pod tym względem:-)
no to do zobaczenia

3 komentarze:

  1. Rzeczywiście jesteś szczęściara! ;-) Szczęśliwej Podróży! Niech Wieczne Miasto kolejny raz was oczaruje. ściskam serdecznie. a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałego pobytu Wam życzę!!! O jak nam czasem brakuje babci na podorędziu. Uściski A.

    OdpowiedzUsuń