niedziela, 19 czerwca 2011

:-/

Nie popadłam jednak w obłęd.
W sumie to przecież tylko drobiazgi, trochę utrudniające życie.
Są inne rzeczy, które mnie trapią, jakoś sobie próbuję radzić, zobaczymy.
Ostatni tydzień był szczególnie trudny, miałam wrażenie, że jestem falochronem dla emocji, w domu zmęczonych szkołą dzieci, a w pracy - koleżanek, które też już z trudem wytrzymują atmosferę tuż przed otwarciem placówki po remoncie. Mamy za sobą kawał nieprawdopodobnej pracy, termin otwarcia ustalony i podany w sieci, a tymczasem nie wszystko gotowe, wiele rzeczy wciąż się jeszcze decyduje.
Kiepski ze mnie falochron, na dodatek targany jeszcze od środka swoimi własnymi emocjami.
Trochę się zresetowałam przez ostatnie dwa dni, pojechaliśmy sobie z Tomkiem do Poznania na Ethno Port, a właściwie na jeden, jedyny koncert, który nas tam interesował - występ korsykańskiej grupy wokalnej 'A Filetta'. Do tej pory znałam ich z nagrań i z you tuba, na żywo to zupełnie inna jakość. Kupiłam nowa płytę, więc parę pięknych wieczorów przed nami.
Jak się pozbieram, to może jeszcze coś napiszę.

środa, 1 czerwca 2011

dzień świra

Tak właśnie to wyglądało wczoraj. Rury już zmienione, z przygodami, co tu dużo opowiadać. Ale zamieszania sporo, komunikacyjne problemy z fachowcami, którzy, gdy coś do nich mówiliśmy, w połowie zdania wychodzili, trzaskając drzwiami. Nie wszyscy jednak, trzeba oddać sprawiedliwość. Niestety, co zepsują, to naprawiaj sobie lokatorze sam, za własne pieniądze (np. kafelki, ściany gipsowe, malowanie, itp).
W pracy też absurdalna rozmowa z informatykiem, po prostu osłupiałam, jak można być tak bezczelnym! Napięcie remontowo - przeprowadzkowe rośnie, osiąga już chyba kulminację. Byle jeszcze trochę wytrzymać.
Przedszkole z naprzeciwka z okazji dnia dziecka nie zawiodło, a jakże, odpalili badziewną muzę już o dziewiątej rano. Panowie z bloku naprzeciwko pracują jak zawsze, kosiarki ryczą, ktoś coś jeszcze poprawia w rurach u sąsiada, czyli wali w nie z całej siły czymś metalowym... Obłęd jest blisko :-)