sobota, 3 marca 2012

zwykły - niezwykły dzień



(okienko w monastyrze Kazbegi, Gruzja)

Dzień domowy, dzień odpoczynku - sobota. Pranie, pieczenie chleba, prasowanie, Dorotka robi muffiny, Tomek pisze z mozołem swoja książkę. Słońce zupełnie niezwykłej mocy przyświecało nam przez cały czas. A mogło być inaczej. Mogło już nas nie być - o mały włos, jak to się mówi. W ostatniej chwili zobaczyłam pędzący na nas samochód, wrzasnęłam, Tomek zahamował. Żyjemy.
Nie mogę się oprzeć teraz myślom, co by było, gdyby. Czuję wdzięczność, może mam jeszcze coś do zrobienia na świecie. Ale trudno też nie pomyśleć, że byli tacy, którym się nie udało, którzy, po prostu, wyszli sobie rano z domu na zakupy i nigdy nie wrócili. Jak zrozumieć, kogo i na jakiej podstawie Bóg ratuje, a kogo nie. Nie można tego zrozumieć, to pierwsza odpowiedź.

Poza tym życie płynie w miarę spokojnie i bardzo pracowicie. Sutaszuję sobie dalej w wolnych chwilach, kolczyki ciągle jeszcze nie kwalifikują się na drugiego bloga, ale najważniejsze, że powolutku się uczę.

 
Posted by Picasa



Najbardziej podoba mi się w tej technice możliwość szaleństwa z kolorami, podobnie, zresztą, jak z filcem. Ale filc to już chyba pieśń zimowej przeszłości, jeszcze miesiąc, a będzie na niego za ciepło. Narobiłam się tych kulek sporo, przez całą zimę ukręciłam ich dobrze ponad sto, zazwyczaj oglądając przy tym filmy, czy słuchając muzyki. Był to bardzo miły czas i dobra energia, mam nadzieję, w kulkach pozostała.
Energia. Słowo - wytrych. Lubię je, chociaż zgadzam się z Terzanim, który stwierdził, że "gdyby [to słowo] zniknęło ze słownika, całe rzesze ludzi straciłyby pracę". Coś w tym jest, szczególnie, jeśli odnosić się do rozmaitej rasy uzdrowicieli, coach'ów, mistrzów duchowych itp.
Francuski z Kasią coraz bardziej mi się podoba. Czy uwierzycie, że wracają do mnie całe frazy wysłuchane z płyty w wieku ośmiu lat, których wtedy nie rozumiałam (bo nie były to komentarze do obrazków). Nie rozumiałam, a mimo to moja pamięć słuchowa je przechowała aż do tej pory, kiedy otworzyłam nową (niby) szufladkę na naukę francuskiego. Zaglądam do niej, proszę, niespodzianka, nie jest pusta! Umysł ludzki jest zdumiewający.

5 komentarzy:

  1. Ciesze sie, ze nic sie Pani i rodzinie nie stalo. I dziekuje za wpis 3 marca :-)Nie wiem kiedy Pani znajduje czas na te wszystkie dodatkowe zajecia i jeszcze francuski!Podziwiam. Moje szufladki po latach okazja sie puste...
    A bientot!
    Malgorzata

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Pani Małgorzato!
    To, że nic nam się nie stało, a wczoraj 16 ludzi zginęło w katastrofie kolejowej... I tylu rannych. Tego się nie da wytłumaczyć po ludzku, dlaczego tak.
    Co do znajdowania czasu: z jednej strony to fajnie wygląda, że robię tyle rzeczy, z niektórych nawet coś dobrego czasem wyniknie. Może o to chodzi? Ale koszty są, np. te wpadki, o których pisałam wcześniej, nieraz brak obiadu, czy pusta lodówka. Ale pocieszam się, że przez kilka lat byłam w domu z dziećmi, nie chodziłam do pracy, jak były małe, teraz więc mogę trochę odbić w drugą stronę :-) Na dłuższą metę dziewczynom przysłuży bardziej mama z pasją, niż bez.
    A ja jestem z kolei ciekawa Pani życia, czy nie tworzy Pani jakiegoś bloga...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie,nie da sie wytlumaczyc...
    Mojego zycia...Juz za jakis czas napisze do Pani, Pani Agnieszko, bo tez mi jest troche nieswojo, ze tak tutaj komentuje, a Pani nic o mnie nie wie...Jestem wlasciwie niesmiala osoba (ale ciekawa swiata, i czasem ta ciekawosc bierze gore nad niesmialoscia). Komentuje tylko tu i dzis po raz pierwszy na blogu caramba.
    Nie, nie pisze bloga bo bylby monotematyczny i nudy, wole czytac ;-) zwlaszcza te ktore sa pisane swietna polszczyzna i mnie inspiruja, moge sie z nich czegos nowego i madrego dowiedziec. To wazne dla mnie i pewnie dla wielu osob tu zagladajacych :-)
    I popieram mame z pasja!

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnieszko, jak dobrze, że nic się Wam nie stało. Co zaś się tyczy języków, mój umysł odblokowuje sie ale powoli. Widocznie to właśnie Twój umysł jest zdumiewający:) Pozdrawiam! a.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy człowiek zda sobie sprawę, że "o mały włos"... aż ciarki przechodzą. Nie ma jednak przypadków, ewentualnie prywatny cud. Ja dziś byłam z drugiej strony - w drodze do pracy (mam blisko, niecałe 4 km) o mało nie potrąciłam pieszego. Nie wiem, jak to się stało, że ta osoba nagle wyrosła przed moim autem, kiedy wyjeżdżałam z mniejszej uliczki, chcąc skręcić w prawo. Gdyby nie odskoczyła... anula

    OdpowiedzUsuń