niedziela, 1 kwietnia 2012

"udowodnij, że nie jesteś robotem"

 
Posted by Picasa


Miałam ostatnio problemy techniczne z wpisem, zagłębiłam się więc w szczegóły, jakie oferuje pulpit nawigacyjny Bloggera. Przy okazji odkryłam, że niektóre Wasze komentarze trafiły do spamu, o czym nie miałam pojęcia. Przywróciłam je więc do publicznego oglądu, przepraszam za zamieszanie moich Czytelników. Co za świat, maszyny rządzą! I jakie to-to podejrzliwe: gdy ja chcę coś u kogoś komentować, sprawdza mnie, każąc mi przepisywać ledwo czytelne kody ("udowodnij, że nie jesteś automatem"). Nie wiem, czy Was też o to pytają na moim blogu, ja, w każdym razie, żadnych komentarzy nie usuwam, chyba, że na wyraźną prośbę ich autorów.

I dalej Sycylia, w odcinkach, z braku czasu:

Pociągi

Planując wyjazd na Sycylię ustaliliśmy, że nie będziemy pożyczać samochodu, tylko, na zasadzie full immersion spróbujemy się poruszać koleją. Uwielbiam pociągi, spędziłam w nich niemal pół młodości. Tymczasem rozczarowanie: i Sycylię dopadło już to, co dzieje się z koleją także w Polsce i całej Europie: marginalizacja prowincji przez odcinanie linii kolejowych i autobusowych, podobnie, jak zamykanie małych szkół, poczt, bibliotek. Pokasowane zostały pociągi na krótkich trasach, na Sycylii zamiast tego funkcjonuje jednak, nawet całkiem sprawnie, komunikacja zastępcza autobusowa. Czasem jeszcze jakiś pociąg jeździ, ale z częstotliwością raz, dwa razy na dzień, w porach uniemożliwiających zobaczenie czegokolwiek. Gdy się ma tylko tydzień przed sobą, szkoda go spędzać na dworcu kolejowym. Swoją drogą, dworce to dla mnie także część podróżnego etosu, ale bez przesady.
Jeździliśmy więc przeważnie autobusami, chociaż koleją też się jednak parę razy udało. Nic tym autobusom nie można zarzucić, wygodnie, szybko, ale jakoś inaczej, smrodliwiej, i hermetyczniej zarazem. Zwłaszcza, że tradycyjne szlaki kolejowe na Sycylii (i właściwie w większości Włoch) są szalenie malownicze, często wzdłuż morza. Szczególnie na jedną trasę mieliśmy ochotę już dawno, odcinek Ragusa - Modica, gdzie w sezonie ciągle jeszcze kursuje Treno Barocco, zabytkowy pociąg - muzeum, przemierzający przepiękną Val di Noto. Szczegóły widać na filmiku, na którym Luca Zingaretti (odtwórca roli komisarza Montalbano i doskonały włoski aktor) opowiada o mijanych miejscach. Gdy przyjechaliśmy do Ragusy, okazało się, że muzealny pociąg jeszcze nie kursuje, pojechaliśmy więc zwyczajnym, jednowagonikowym spalinowym (na odcinku tym nie ma trakcji).


(czekając na pociąg do Modiki, Noto)



(stacja Taormina - Giardini położona jest nad samym morzem)

I jeszcze jedna kolejowa kolejowa scenka: wieczorny pociąg z Taorminy do Messyny, przez Katanię. Zapowiadają opóźnienie najpierw godzinne, potem coraz dłuższe. No, nic, czekamy, uciekają ostatnie autobusy, ale jesteśmy twardzi, chcemy pociągiem! Wraz z nami czeka jeszcze grupka ludzi, niespiesznie, żartując, paląc (nigdzie się nie pali tyle, co na Sycylii!). I znów potwierdza się nasza obserwacja o dziwnej umiejętności czekania wśród Włochów: zazwyczaj prędcy i popędliwi, w kolejkach zachowują się normalnie, czyli spokojnie. Wydaje się, że w przeciwieństwie do nas, nie mają poczucia utraty czasu - oni go ciągle mają w jakiś sposób. Gadają, dzwonią do znajomych, zawierają znajomości, gapią się, palą. Ostatecznie opóźnienie naszego pociągu sięgnęło dwóch i pół godziny, w tym przydarzyły się jeszcze kilkakrotne zmiany peronu, mylne informacje wyświetlane na tablicach i podawane przez głośniki. Obsługa na stacji nie wiedziała nawet, czy pociąg w ogóle przyjedzie. Włosi chichotali, ciągnąc po schodach walizki (nie było windy). "Bawią się z nami w chowanego?" - komentowali rozbawieni. Jedna pani tylko skomentowała to, używając epitetu imbecili, ale też jakoś bez zaangażowania. Kiedy pociąg wreszcie przyjechał i chcieliśmy do niego wsiąść, poinformowano nas, żebyśmy zmienili peron i dalej czekali, bo skład będzie robił manewry. I tu jeden facet nie zdzierżył. Cisnął torbą o ziemię i wybuchnął niecenzuralnie, odkrywając przed nami swoją tożsamość narodową: "K...a jeb...a! Różnica kultur, ot co.

9 komentarzy:

  1. Agnieszko u Ciebie komentując trzeba przejść przez podwójny kordon szyfrów:)

    Mam podobne spostrzeżenia co do cierpliwości Hiszpanów i mimo, że na codzień nie przeklinam, zapewne osobą, która rzuciłaby torbę i cisnęła w eter "wiązankę", byłabym ja;) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz, podwójny kordon? I co z tym zrobić? U Ciebie czasem kordon jest, czasem nie. Może da się to ustawić jakoś przyjaźnie dla Czytelnika?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że ten kordon przepuszcza pojedyncze błędy, czasem po prostu nie jestem w stanie odczytać słów (są dwa) a komentarz zawsze przechodzi. A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba udało mi się zdjąć kordon :-), zobaczymy, czy nie zaleje mnie teraz prawdziwy spam... a swoją drogą, śmieszne te kordony, kiedyś zdarzyło mi się próbować ze sześć razy z rzędu, zanim odgadłam. Pozdrowienia, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga, tą weryfikację można zdjąć w ustawieniach. Teraz wychodzę kumkać, ale jak wrócę to Ci mogę pomóc, bo przegryzałam się przez to. Mnie Twój blog nie pytał nigdy szyfrem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiscie jakis kordon , zawsze byl do przebicia sie , ale nie pamietam zeby nie udalo mi sie zamiescic komentarza...ja oczywiscie glowilam sie jak moge byc tak glupia i nie widziec tych liter, ale wiadomo , nie za dobry wzrok :))...
    oh Agnieszko , ja tez uwielbiam jazde pociagiem...pamietam z czasow wczesnej mlodosci podroze do roznych miejscowosci w okolicach Dzialdowa, krotka ale malownicza trasa do Lidzbarka i Brodnicy , zawsze sobie obiecuje , ze zabiore swoich chlopakow na taka wycieczke , ale jakos nie wystarcza czasu na wloczege podczas pobytow w Polsce, poza tym niestety stacje sie likwiduje i coraz wiecej autobusow lub nic w zamian...
    nie zapomne tez swojej wycieczki- chyba jakos na pocztku lat 90- kiedy wybralam sie z kolezanka do ...Szczecina...wtedy wlasnie kolej strajkowala i wszyscy odradzali ruszanie w taka dluga trase, no ale jak ktos sie uparl ze wyjezdza z W-wy na dlugi weekend to wyjezdza:))pamietam zatloczony Centralny , pociagi wyjezdzaly wtedy bez skladu i ladu , juz nie pamietam jak odkrylysmy , ze wlasnie ten pociag do Szczecina,. w kazdym razie podroz byla wesola , zatrzymywalismy sie w miejscasch gdzie normalnie ten pociag sie nie zatrzymywal, pamietam , ze nawiazala sie jakas wiez z pasazerami a na koniec pociag zatrzymal sie w tej malej miejscowosci do ktorej zmierzalysmy, nie pamietam juz czy podroz trwala caly dzien , ale nie zapomne tej radosnej atmosfery :)))choc pewnie i sceny dantejskie sie odbywaly...ja pamietam tylko radosc z przygody, pozdrawiam serdecznie

    aniaj

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu J.,Twój opis podróży jest fascynujący, przypomniały mi się dawne czasy :-)! A czy w Stanach też da się jeszcze pojechać pociągiem, czy już wszyscy przestawili się na samoloty i samochody?
    I czy jeszcze jest ten kordon na moim blogu? Mam nieodparte wrażenie, że go już dzisiaj raz likwidowałam :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Aga, nich Ci odpiszą ci ludzie których szyfrowało. Mnie nie szyfrowało i - uwaga - to właśnie z Ciebie wzięłam przykład, żeby tak ustawić na swoim blogu, że to się da. Bo na początku szyfrowało nawet mnie, autorkę!!! I po Twoim blogu wiedziałam, że się da zdjąć. To jakoś tak jest opisane w ustawieniach jako weryfikacja czy jakoś podobnie i trzeba to odkliknąć i tyle. U mnie przestało kasować ludzi.

      Za to - nomen omen - dziś dostałam pierwszy wpis robota. Poważnie. Jakbym myślami ściągnęła. Reklamówka chamska odnośnie wag, przy odcinku o nadwadze i ważeniu. Ubrana trochę w klimat że to niby odpowiedź do tekstu, ale taka ogólnikowa i nie pasująca do treści akurat... Ale przez 3 miesiące jeden wpis to może da się żyć. Jak się nie da - to włączę antyrobota, trudno.

      Usuń
  8. Patrząc na Ciebie na zdjęciu zastanawiam się czy Cię przypadkiem nie widziałem. W końcu jesteśmy sąsiadami :) Ale chyba nie, nie widziałem.

    OdpowiedzUsuń