środa, 16 maja 2012

mieszkam sobie...

(okienko w Cieszynie)
Nieustający już od trzech tygodni kaszel okazał się symptomem przewlekłego zapalenia zatok. Dostałam kilka dni zwolnienia i antybiotyk, siedzę sobie więc w cichym domu, z padającym deszczem za oknem. Miło... Chyba potrzebuję tego zwolnienia, w zeszłym tygodniu działo się sporo, do zwykłego rytmu dołożył się mazurkowy festiwal (udało się nam dotrzeć zaledwie na pół koncertu - ale za to jakiego - i na targowisko instrumentów). No, i targi książki, bardzo udane.Jako bibliotekarz dostałam wejściówkę, bardzo sympatycznie:-). Na wyjazd integracyjny z pracy nie zdołałam już pojechać. Teraz kaszlę i otulam się, czym mogę, za oknem deszcz... A jeszcze parę dni temu było tak ładnie, słonecznie i bzowo:
 
Posted by Picasa
 
Posted by Picasa
 
Posted by Picasa
(nasza jadalnia - duży pokój, dwa z trzech obrazków malowała Ania, lampę wyrzeźbił w lipowym drewnie mój Tata...)
I jeszcze kilka "martwych natur" z naszej kuchni (do tej pory jakoś nigdy nie pokazywałam Wam, jak mieszkam):
 
Posted by Picasa
 
Posted by Picasa
(jutro zrobię crumble z rabarbarem)
 
Posted by Picasa

3 komentarze:

  1. Cudne te martwe natury kuchenne, crumble z rabarbarem, to musi być dobre. Kiedy ja ostatni raz jadłam rabarbar? Mam wrażenie, że w latach osiemdziesiątych. Uściski Ania od obrazków

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ wspaniały wzór filetowy :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, Aniu :-) Crumble dobre, ale kwaśne trochę wyszły, może właśnie bardziej angielskie, niż te z jabłek, co ostatnio często robię.
    Donko, firankę kupiłam w jakimś szmateksie w Berlinie, lata temu, a jeszcze się jakoś trzyma... Już na tylu różnych oknach wisiała!

    OdpowiedzUsuń