(okienko w Błądziszkach, suwalskie)
Minęło ponad pół roku, odkąd tu ostatnio pisałam. Nie sądziłam przez ten czas, że jeszcze jeszcze wrócę, ta wewnętrzna emigracja była mi bardzo potrzebna i służyła dobrze. Ostatnio jednak kilka okoliczności się złożyło tak, że znów tu jestem, może będę pisać regularnie, w każdym razie spróbuję otworzyć znowu to okienko i wyjrzeć. Świat jest w sumie bardzo ciekawy.
Przez ten czas wiele się u mnie działo, ale nawet nie próbuję tutaj tego ogarnąć. Blog ma być przede wszystkim tu i teraz. Jest zatem początek roku, bezśnieżna zima w Warszawie, za ścianą córeczka ćwiczy na pianinie na jutrzejszy egzamin. Zaraz pójdę poczytać dzieciom przed snem. Tyle na dzisiaj, na zachętę dla mnie, że jednak się odważyłam znowu.
Bardzo sie ciesze, ze Pani znowu pisze i zamieszcza ladne zdjecia.
OdpowiedzUsuńsle cieple pozdrowienia
Malgorzata
Dziękuję bardzo. Przyznam, że tamten komentarz od Pani, po pół roku niepisania, był jedną z przyczyn, dla których chcę tu wrócić :-)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę! Lila.
OdpowiedzUsuńNie wyrzucałem Cię z linków, bo po cichu liczyłem na Twój powrót :))
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że wróciłaś. Zaglądałam tu zawsze z nadzieją, że jednak. A dziś myślałam o Tobie ciepło przy okazji pieczenia miodownika na urodziny mojej małej, a już od dzisiaj dwuletniej Klarki. Przepis wydrukowałam kiedyś z Twojego poprzedniego bloga i to ciasto zawsze u mnie funkcjonuje świątecznie - ważne wydarzenie, goście = miodownik. Właśnie dopiekam ostatni blat... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEch, jestem szczęściarą, że mam takich czytelników :-)
OdpowiedzUsuńAga, zaglądałam tu nie raz w czasie "ciszy", teraz będę z przyjemnością zaglądać, gdy okienko otworzyło się znowu ;-) Lubię te Twoje wpisy. Pozdrawiam. Aneta
OdpowiedzUsuńNareszcie:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z tego powrotu.
OdpowiedzUsuń