niedziela, 30 maja 2010

w niedzielę

Mija właśnie niedziela, dzień, który obiecaliśmy sobie z Tomkiem spędzić wyjątkowo bez żadnego planu, bez programu, bez zegarka. Wreszcie. Okazało się to nie do końca możliwe, Dorotka wybierała się do teatru, a tam jednak godziny obowiązują. Czekając na nią, odwiedziliśmy kolejne targi książki, tym razem na Mariensztacie. Coś tam nawet kupiłam (dla dzieci) i wdałam się w rozmowę z jednym panem z wydawnictwa Noir sur Blanc na temat rabatu dla naszej biblioteki. Poczułam się przy tym jak profesjonalny pracownik - nawet w niedzielę dbający o dobro firmy :-)

Duchota w powietrzu narastała.

W domu młodsze dziewczynki urządziły przedstawienie teatralne. Fabuła rozpoczynała się następująco:
"Dawno temu żyła pewna królowa, której mąż wyjechał daleko. Kiedy już miał powrócić, królowa zastanawiała się, jaką mu przyjemność sprawić na powitanie. Myślała, myślała i myślała. I wymyśliła, że najlepiej będzie urodzić mu dziecko. Ale nie wiedziała, jak to zrobić. Poszła więc do wróżki ... (...)

Wreszcie spadł deszcz i przyszła burza. Lżej w powietrzu i na duszy. Czytam sobie, Tomek z Dorotką układają puzzle z 500 kawałków (z polityczną mapą Europy), młodsze się kąpią. Od jutra znowu z planem, każdego ranka strategiczna narada, kto, kogo, kiedy i skąd odbiera, kto zakupy
robi, itp. Za krótka ta niedziela.
Mogę chwilę pomarudzić? (a jednak, Zygzo?)
że chciałabym więcej takiego nic nie robienia
żeby mózg mi przestał tak planować, i tak mu to nie wychodzi najlepiej :-)
żebym tak się umiała uspokoić
i zasnąć wieczorem szybciej, niż po dwóch godzinach
(...)

1 komentarz:

  1. My dziś mamy taki przystanek w codziennym pośpiechu w postaci niezidentyfikowanego (jeszcze) święta. Wczoraj zaczęłam nawet malować i mam z tego jak zwykle frajdę. Jestem pod wrażeniem fabuły teatralnej, doskonała! Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń