niedziela, 21 listopada 2010

... a u nas...

Dużo się dzieje ostatnio, Tomek zajęty do granic możliwości przy promocji książki - napisana i wydana specjalnie z okazji adwentu, powinna dotrzeć do odbiorców w przeciągu najbliższych dni. To pierwsza książeczka nowego wydawnictwa, które mój mąż założył wraz z przyjacielem. Z pewną nieśmiałością - ale i z dumą - prezentuję ją na swoim blogu:



Książka pomyślana została jako pomoc dla rodziców i dzieci w przygotowaniu się do Bożego Narodzenia - omawia postacie biblijne oczekujące na Mesjasza, tłumaczy symbole i istotę Święta. Myślę, że to dobra alternatywa dla kiczowatych i spłycających wszystko książeczek o "gwiazdce" i prezentach. Alternatywa być może także dla adwentowych kalendarzy ozdobionych mikołajami z czerwonym nosem, gdyż do książki dołączona jest plansza, na której można codziennie przez cały okres adwentu przylepiać omawiane postacie - na koniec wychodzi całkiem ładna szopka. Testowaliśmy wersję próbną z naszymi dziećmi w zeszły adwent i wyszło bardzo dobrze. Wieczorami zapalaliśmy świecę, czytaliśmy teksty (wtedy jeszcze z kartek), a dziewczynki na zmianę wycinały i wklejały figurki. Bardzo to im się podobało i dopominały się, byśmy nie zapomnieli o wieczornym spotkaniu.
I jest jeszcze płyta z pieśniami typowymi dla tego okresu liturgicznego, nie z kolędami, jakby mógł pomyśleć ktoś, kto odwiedza teraz sklepy i inne świątynie handlu, gdzie właśnie kolędami zachęca się nas do obfitych i nieprzemyślanych zakupów. Wszystko ma swój czas.
W związku z książeczką zamieszanie u nas spore, Tomka praktycznie nie ma w domu. Może się niedługo sytuacja uspokoi, niedawno było już tak nerwowo, że nawet moje fioletowe rajstopy kojarzyły się wszystkim z adwentem.
Książkę można kupić, jeśli ktoś byłby zainteresowany, m.in. tutaj

W pracy ostatnio przemieszczałyśmy cały księgozbiór w związku z paroma nowymi półkami; skomplikowana logistyka i ciężka fizyczna praca. Po pierwszym dniu czułam już to w mięśniach, poratował mnie wieczorny pilates, a ostatniego dnia doznałam nawet najprawdziwszego cielesnego urazu, kiedy to jedna z książek,na szczęście, dosyć cienka i niewielka, spadła mi na głowę. Mam do tej pory ślad na nosie, ale do odszkodowania za wypadek przy pracy chyba się jednak nie kwalifikuję :-(

14 komentarzy:

  1. U mnie dziś na blogu tematyka podobna:) A to mnie ubawiłaś tymi rajstopami:)Uściski! A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mamy! Piotrek kupił książkę u Dominikanów i cieszę się na ten nowy rytuał adwentowy w naszym domu. Również chciałam zareklamować Waszą książeczkę na moim blogu, bo jest tego warta :), Ale w takim razie nie będę dublować wpisu, za to napiszę jak nam się ją czyta, jak już zaczniemy.
    U nas już od początku naszego małżeństwa mamy wieniec adwentowy; wiadomo germanizacja z racji profesji ;)Co wieczór modliliśmy się przy wieńcu, a dzieci gasiły potem świece na wieńcu. Teraz będziemy jeszcze czytać teksty z książeczki. Sama jestem ich ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje z okazji wydania ksiazki , nie wspominajac o egoistycznej radosci , ze taka pomoc dla rodzicow na Adwent!!!Czy mozna te ksiazke tez kupic na Domaniewskiej albo blizej Centrum???Bede wdzieczna za info. I jeszcze plyta, uwielbiam takie "perelki"...Agnieszko czy mozesz tez doradzic jakies plyty z piosenkami patriotycznymi, mamy nawet takie dwie, ale niespecjalnie nam sie podobaja...a nie ma jak "bezstresowa " nauka ( nie tylko jezyka) przez muzyke , ktorej trzeba sluchac jadac z mama samochodem...my jeszcze mamy do swietowania przed Adwentem chyba najwieksze tutaj Swieto Dziekczynienia...zal indykow, ale coz jak tradycja to tradycja , pozdrawiam i nie zycze nawet malych wypadkow, wlasnie probujemy sie otrzasnac z Jacka wypadku-jest za co dziekowac, pozdrawiam serdecznie aniaj

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się ogromnie, że już macie i będziecie czytać. U nas wieniec też bywał (o ile udało mi się kupić, swoją drogą, dziękuję, Karinko za namiar wieńcowy na podcmentarne panie na Wałbrzyskiej!).
    Pamiętam, w Niemczech to był prawdziwy szał z tymi wieńcami. Piękne, pomysłowe. I te parodie adventskranzów, np. wieniec z czterech lalek Barbie (sic!).
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu J, dopiero się pojawił Twój komentarz (ciekawe, jaką macie godzinę?), więc szybciutko odpisuję.
    Książkę można kupić na Domaniewskiej,a bliżej centrum to . np. w księgarni Jana Chrzciciela na Krakowskim Przedmieściu.
    Nic nie wiem o wypadku Jacka, rozumiem jednak, że dobrze się skończyło, cieszę się i jestem wdzięczna.
    Pozwól, ze co do muzyki, to się chwile zastanowię, nie wiem, jakie płyty macie i jakie Wam się nie podobają. Tak na teraz to przychodzi mi do głowy Jacek Kowalski i jego piosenki - z humorem, dobre teksty i muzycznie świetne. W pewnym sensie "patriotyczne" - bo dotyczą polskiej (i nie tylko)historii, w sarmackim ujęciu. Zobacz: www.jacekkowalski.pl
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje! Niech dobrze się Wam dzieje, a Sykomora rozkwita. Pozdrawiam. Aneta

    OdpowiedzUsuń
  7. Do książki się nie odniosę, gdyż mierzi mnie religia, w której jeden ksiądz (taki znany łysolek w okularkach z Torunia) jawnie obraża rasistowsko drugiego księdza (Afrykanina z Togo, bodajże) a wszyscy naokoło udają, że był to taki żarcik, niewinna prześmiewka. W każdym normalnym kraju ten ksiądz-łysolek byłby skończony. Ale Polska jest krajem religijnym, i to nawet bardziej niż Tunezja czy Maroko jeśli chodzi o Islam.
    Natomiast z rzeczy miłych powiem Ci, że od jakiegoś czasu jesteś w linkach na moim blogu :)
    Pozdrawiam
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
  8. Z kuriozalnych wieńców adwentowych w Niemczech: Pewna nauczycielka niemieckiego opowiadała mi o "u adwentowym" w postaci butelki z dobrym trunkiem, z odznaczonymi 24 działkami, bo tradycyjnie w niemieckich kalendarzach adwentowych są 24 okienka; w Waszej książce jest 28 postaci, na 4 razy 7 dni, więc można zaczynać już w pierwszą niedzielę adwentu!

    Pozdrawiam,
    Karinko

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadała mi o "kalendarzu adwentowym" (sic!)!

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Agnieszko, gonimy was na tej drugiej polkuli , ale i tak jestesmy 6 godzin za wami :)- tylko 6 bo mamy czas jak w NY. Bardzo dziekuje za rekomendacje plyty, nie moge znalezc tej naszej "patriotycznej" , ale spiewaja tam same stare gwiazdy jak Maryla i Irena Santor, i nie jest tak zle, ale chyba nie przemawia to do chlopakow. Poszukam Kowalskiego zatem...
    Z Jackiem wszystko w porzadku , mamy za co dziekowac.. jeszcze raz gratuluje i pozdrawiam aniaj

    OdpowiedzUsuń
  11. Agnieszko , wlasnie sobie obejrzalam strone pana Kowalskiego , swietna, wlsanie tego szukalam ...bardzo dziekuje...pozdrawiam serdecznie aniaj

    OdpowiedzUsuń
  12. Aga, patrząc jak ostro Sykomora ruszyła z promocją, pozostaje mi jeszcze Wam życzyć, żebyście sami mieli czas pochylić się z dziewczynkami nad książka. To niesamowite, w parę dni książka trafia w tyle miejsc. Ale to chyba rzeczywiście mnóstwo roboty. Trzymajcie się! Nie dajcie hienie rynku! Ściskam serdecznie. a.

    OdpowiedzUsuń
  13. Idę dziś sobie a tu pani w fioletowych rajstopach fioletowych butach i fioletowym płaszczu. No i o czym od razu pomyślałam? Usciski A.

    OdpowiedzUsuń
  14. Za mną fiolet też chodzi już od dłuższego czasu, ładny kolor, ale o fioletowych butach to nie mogę teraz nawet pomarzyć.
    Kowalski, Aniu J, w przeciwieństwie do Santor i Maryli, to facet, może małym facetom bardziej się podobać.
    Jacku, za niektórych ludzi nieraz mi wstyd, bo chociaż nie identyfikuję się z nimi i ich poglądami, to widzę, że szkodzą. Istotą religii jest, moim zdaniem, kontakt człowieka z Bogiem i zmiana w życiu, która za tym idzie.
    Anetko, dzięki za słowa otuchy i wsparcie, wcale nie łatwo jest wydać i promować książkę...

    OdpowiedzUsuń