niedziela, 30 września 2012

pogięło mnie

... Naprawdę, pogięło. Nie mogę się schylić, ani za bardzo wyprostować. Miewałam tego typu kłopoty czasami, ale odkąd nie chodzę regularnie na pilatesa (czyli od wakacji), zdarza się częściej. Znowu zacznę chodzić na zajęcia, ale, póki co, mam ograniczona ruchomość. A wszystko przez karton z książkami, który niebacznie przeniosłam w bibliotece. Albo przez powtarzany 120 dziennie ruch wyciągnięcia się nad biurkiem w stronę książek, które trzeba potraktować czytnikiem. Nie wiem sama.
Ostatnimi dniami pogoda była śliczna, wybraliśmy się więc na wycieczkę do Nieborowa i Arkadii, znanej wycieczkowej podwarszawskiej mety, absolutnie jednak zasługującej na obejrzenie. Oboje z Tomkiem bywaliśmy tam zawożeni przez naszych rodziców w dawnych czasach na weekendowe wypady... I wczoraj zawieźliśmy i my nasze dziewczynki, a i sami przy okazji powłóczyliśmy się po jesienniejącym parku, obejrzeliśmy piękną rezydencję, aż cud, że nie zmiecioną przez wojnę, z rzymskimi pamiątkami, jakże dziwnie wyglądającymi w mazowieckim kontekście. W ogóle, Mazowsze nie jest naszą ulubioną stroną świata, niestety. Jeżdżąc po Polsce nie mogliśmy się nadziwić nieraz, że wszędzie jakoś tak ciekawiej, bardziej pagórkowato, zabudowa z charakterem, podwórka zadbane, a tu... Plaskato aż po horyzont, wszędzie pola, klockowate domiszcza bez charakteru wśród nudnych pól, podwórka zawalone gratami, węglem, i czym popadnie. Czytam właśnie teraz "Trociny" Krzysztofa Vargi, ten to się dopiero przejechał po Mazowszu, przejechał się, zresztą, po wszystkim, po czym chciał. Ja nie aż tak, nie aż tak... ale chwilami jakaś część mnie chichotała z uciechy i satysfakcji, że ktoś pewne rzeczy dosadnie nazwał, chociaż przesadził i prowokował, ale jednak.
Nie identyfikując się z bohaterem "Trocin", cynicznym i zrezygnowanym pięćdziesięciolatkiem, szukam czasem piękna wśród buraczanych, mazowieckich pól. Mam swoje ulubione "strony", jak u Prousta. Może jeszcze kiedyś napiszę o swoich ulubionych miejscach, jak chociaż o Stawisku, gdzie byłam z przyjaciółką w ostatni bardzo ciepły dzień na początku września, taki jeszcze prawdziwie letni. Albo o Emowie, gdzie zawiózł nas kiedyś Tomek (to jego ulubione strony). Kilka miejsc czeka na odkrycie. Trochę nam pomaga w tym przewodnik po regionie ze znanej serii "Polska niezwykła" wydawnictwa Demart. Korzystaliśmy z tych książek podróżując po Śląsku (co opisałam ze trzy lata temu jeszcze chyba na poprzednim blogu) i rok temu, jeżdżąc wzdłuż wybrzeża Bałtyku (czego nie opisałam, bo zawiesiłam wtedy blogową działalność).
Kilka zdjęć z wycieczki:
(Fragment biblioteki, a na półce Statuty Łaskiego, najstarszy polski druk)
(NON SEDEAS SED EAS - nie siadajcie, lecz idźcie! - tak głosi napis na ławeczce w przedpokoju do pałacu Radziwiłłów!)
(ja z dwójką dziewczynek chętnych do zdjęcia)

2 komentarze:

  1. Dla mnie Nieborów i Arkadia to sam początek studiów, ja wszakże nie z Warszawy. Czytając Twój Agnieszko opis Mazowsza aż chichotałam po cichu, tak właśnie wygląda nasza Kastylia, tylko jeszcze bardziej. Czyli wpadłam z deszczu pod rynnę:) Pięknoty jesteście (a propos zdjęć) usciski A.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że myślałam o Tobie w Nieborowie? Że pewnie Ci by się tam podobało.
    Kastylia Mazowszem Hiszpanii? Przypominam sobie, jak jeszcze przed wyjazdem mówiliście, że jedziecie do najbrzydszego miasta w kraju! Ale chyba tak źle nie jest?!
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń