wtorek, 26 czerwca 2012

wietrznie dzisiaj

(Okienko w Czołpinie, w latarni morskiej)
Czas mija jak z bicza trzasł, jakoś za szybko, znowu karuzela. Jakby się wszyscy umówili i cały ten tydzień zarzucony jest zadaniami, spotkaniami, zakończeniem roku w szkole, przygotowaniem do wyjazdu Doroty na obóz, itp. Ledwo dyszę, przy życiu utrzymują mnie rzadkie chwile spokoju, rozmowy, bo nawet czytam jakoś nerwowo i wcale mnie to nie relaksuje. Bo tego też może być za dużo.
Kiedyś zrobiłam sobie, tytułem eksperymentu, tydzień odwyku od czytania, nawet starałam się nie spoglądać bezmyślnie na ekraniki w metrze i reklamy na ulicy. Jaka porażająca zmiana nagle, ile czasu, który spożytkowałam twórczo, jaka wentylacja dla biednej, skołatanej głowy. A zarazem jak trudno, zespół odstawienia, zaczątki depresji, zachowania kompulsywne. I ta świadomość wyostrzona. Cóż, jeszcze pewnie powtórzę eksperyment.
Że nie wspomnę o Małżonku, który ma teraz jeszcze większą jazdę, niż ja, nie wdając się dyskretnie w szczegóły napiszę tylko o jego ostatnich odczuciach: "Biegnę maraton, a na ostatniej prostej okazuje się, że mam robić sprint!".
Za oknem wichrzysko, deszcz, próbuję telepatycznie przesłać Ani do Caramby coś z tej aury. Chyba lepiej trochę zmarznąć (zawsze się można ubrać), niż umierać z przegrzania.
Wieczorem, czasami, oglądam jednak mecze, jakoś mnie to bardzo relaksuje, zwłaszcza teraz, gdy nie muszę się już denerwować o naszych chłopców. Nawiasem mówiąc, nie rozumiem tej histerycznej nagonki na polską drużynę i jej ex-selekcjonera. Czego się ci furiaci, którzy teraz zapluwają się w mediach, spodziewali? Czy nie można sobie przegrać z klasą, ciesząc się, że mieliśmy w ogóle szansę zagrać i że piłkarze dali z siebie tak dużo? O co w tym całym sporcie chodzi? I ta przyciężka polska smuta "miało być tak pięknie..."... Oczywiście, szkoda, że odpadli, ale przecież nie tylko oni. A trener wyciągnął ich i tak z dna niebytu. Zaraz mnie ktoś objedzie, że się nie znam, ale dosyć mam już tych mądrali, co wiedzieli wcześniej wszystko lepiej. Nie znam się rzeczywiście, ale właśnie przez to piłka nożna wydaje mi się ciekawa. Może to banalne, ale strasznie dużo się można dowiedzieć o facetach i ich naturze. Nie o to chodzi, że kobiety nie umieją grać w piłkę, ale sama idea, że tak powiem nawet z czysto antropologicznego punktu widzenia, jest wybitnie męska. No, i jak patrzę, jak oni strzelają te bramki! Kiedyś myślałam, że to się po prostu tak kopie nogą i już. A tu jakieś przerzutki, nożyce, tyłem, przodem, do góry nogami. Rany boskie.
W bibliotece spokojnie, chociaż nadal trwa akcja odzysku książek od dłużników. Wczoraj wyszła sprawa kogoś, kto ma już na koncie karę 900 zł i cztery pozycje nieoddane i nie zamierza nic z tym zrobić, bo jest w Stanach (a przynajmniej tak twierdzi). Zobaczymy.
I jeszcze kwiatek - rozmowa telefoniczna:
- dzień dobry, czy mają państwo w bibliotece Rozmowy Konfu... KĄFUNCJUSZA? - Nie, niestety... - A coś innego tego autora? Zaraz powiem... Kąfuncjusza! Czy przeliterować to pani?
No, i na tym kończę
Wasza, kąśliwa dzisiaj i kąfuncjańska zupełnie
Bibliotekarka

6 komentarzy:

  1. Na pierwszym roku studiów zapragnęłam, aby mieć na własność sonety Sępa-Szarzyńskiego. W księgarniach uniwersyteckich nie było nowego, pełnego wydania, więc rozpoczęłam wędrówkę po antykwariatach. W jednym z okolicznych (czyli blisko UW) spytałam: - Czy mają państwo Sępa-Szarzyńskiego. - A kto to napisał? - padła pytająca odpowiedź. Autentycznie.
    Pozdrawiam, anula

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko, tez znam taki przypadek. Ktos kiedys zapytal mojego znajomego ksiegarza w Monachium o Die Faust Goethego (dla przypomnienie die Faust znaczy pięść).
    Trzymam kciuki za meza.
    Serdecznie pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, ha, dobre. Ale muszę się też przyznać, że parę razy mi ktoś musiał przeliterować jakieś nazwisko, zwłaszcza, gdy zaczynałam pracować. Bardzo się wtedy wstydziłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piłka nożna.. ludzie zapomnieli, że Polska w światowym rankingu jest gdzieś w 7. dziesiątce i gdyby nie była gospodarzem to nigdy by się do finałów Euro nie dostała. A kobiety.. grają, grają. Może jeszcze nie tak efektownie jak mężczyźni, ale i do tego dojdzie.
    Kąfucjusz.. trzeba się było spytać czy to ten od kung-fu.
    Dłuznik w USA - radzę go poinformować, że biblioteka powiadomi o tych długach amerykańskie biuro imigracyjne.
    @anonimowy - ktoś próbował przetłumaczyć Fausta z niemieckiego na polski. Zacżął od nazwiska autora i tytułu: Jan Wilkołaz Goethe - Pięść.
    Autorce życzę relaksowych wakacji. Lech.

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Ha ha ha
    2. Biedny Tomek
    3. Lepiej marznąć
    4. Relaksuję się przy oglądaniu meczy, Agnieszko tego jeszcze nie było:)

    Uściski A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za piękne życzenia! Tak, Panie Lechu, ludzie zapomnieli, że normalnym trybem byśmy do tych mistrzostw nie weszli. A i tak kompromitacji nie było! Ale znam takich, co widzą szklankę zawsze do połowy pustą i kraczą, że to dopiero katastrofa, raz się udało (fuksem) wejść, mieć najłatwiejsza grupę (to akurat się zgadza), a mimo to - nie wygrać.
    Wilkołaz - piękne!
    Aniu, już pewnie lecisz, więc przesyłam pozdrowienia w niebo. Coraz cieplej u nas, ale jeszcze nie gorąco. Po Albacete to raczej zmarzniesz...

    OdpowiedzUsuń