wtorek, 2 lutego 2010

będąc młodą bibliotekarką....

.....no, może już nie tak młodą,nie przesadzajmy z tą młodością, ale bibliotekarką zdecydowanie - tak. Od wczoraj, w państwowej placówce, na całkiem dobrych warunkach. Napisałam tak trochę enigmatycznie, bo dotarło do mnie, że jestem, w skromnym, ale jednak, zakresie - osobą publiczną. Opiszę wszystko i co, potem ktoś się domyśli, że ja, to ja. Bóg wie, co z tego wyniknie. Więc będę trochę te informacje szyfrować :-)
Na razie jest bardzo przyjemnie. Ileż miłych dreszczy emocji na widok książek na półkach, które mam ochotę przeczytać, albo chociaż zobaczyć! Zawsze to lubiłam w tej pracy (jeśli chodzi o biblioteki, to jest moja trzecia placówka). Czytelnicy grzeczni (dzisiaj byli...). I w ogóle, chyba z powodu ferii, niewielu ich przyszło, więc stresu niepotrzebnego nowemu pracownikowi oszczędzili. Jutro mam dzień wolny, uwaga, zupełnie wolny, bo rodzina ciągle na feriach.
Więc do jutra, mam nadzieję!

5 komentarzy:

  1. czekam na mrożące krew w żyłąch historie zza książkowego regału z książkami, ale inne historie też chetnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze po pierwszych dniach, brak mrożących krew w żyłach doświadczeń, ja po pierwszym tygodniu pracy w MNW miałam już kilka takich historii w zanadrzu;)pa A.

    www.caramba.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie opiszę jakieś ciekawe historie, chociaż, nie miejmy złudzeń, nie będą się one pewnie trafiać za często. Przynajmniej na początku, mam nadzieję. Furiaci omijają zazwyczaj biblioteki... za to trafiają się tzw. ciekawi ludzie :-)
    Aniu, a co to były za historie? dasz się namówić kiedyś na wspominki?
    Pozdrawiam Was obie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. A pewnie:) A.

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie też brak mrozenia krwi

    OdpowiedzUsuń