sobota, 13 lutego 2010

takie tam


Jakby tak się zastanowić i policzyć, to wyszłoby, ze stanowczo dużo jem czekolady, naprawdę, to już chyba uzależnienie, codziennie pochłaniam ogromne ilości. Dzisiaj, oprócz słodyczy, które Jancia przywiozła od babci z Kazimierza, a było tego trochę, wykończyłam ciasto czekoladowe i upiekłam pierwszy raz w życiu browniesa, bo miałam ochotę właśnie na coś takiego. Nie wiem, czy wyszło tak, jak powinno, z płynnym czekoladowym środkiem, bo do tegoż środka jeszcze nie doszłam, ale jutro już będę to wiedziała na pewno. Może to stres związany z nową jeszcze sytuacją, praca, i tak dalej, że ja tak z tą czekoladą. Ale, nie oszukujmy się, stan taki trwa dłużej, niż te dwa tygodnie.
Może wiosna coś zmieni i będę miała ochotę na same zdrowe rzeczy: warzywka i kaszę, na przykład.
Pamiętam, jak zazwyczaj, gdy miałam dużo stresu, to odruchowo jadłam takie miękkie, bułowate jedzenie, mdławe, zapychające. Bezpieczne jak przytulanka z dzieciństwa. Gdy nerwowy czas mijał, zaczynałam czuć smaki, zajadałam się sałatkami, próbowałam nowych rzeczy.
Więc może ta czekolada mi potrzebna jest na teraz.
Od znajomych z facebooka dowiedziałam się, że w Rzymie spadł śnieg! Dzieci lepią śnieżki i bałwanki, które znały dotąd tylko z opowieści. Ciekawe, jak to teraz tam wygląda, pamiętam, że wtedy w lutym to już mimozy kwitły i wiosna była prawdziwa.

6 komentarzy:

  1. ja tez lubie czekolade, a dzis jeszcze wyjatkowo smacznie, bo ammy duuza milke; pamietam jak kiedys z szokiem obserwowalam, jak koelznak, kt przyszla do zosi i przyniosla taka duza milke zjadla ja wlasciwie calą sama, jkaby to bylo narnolmanijesze na siwecie...
    pamietam tez jak pierwsyz raz jadalm czekolade po prstu sie w nia wgryzajc, bez dzielniea na kawalki, pametam ze bylo to wstrzasajaco wyzwalajace uczucie, hihi

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, to się spotkajmy w przyszłym tygodniu na jakimś takim wgryzaniu wyzwalającym
    jak dobrze, ze nie tylko ja tak

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej, ja piekę browniesa, czasem tak płynnego w środku ,że dopiero gdzieś po dobie nadaje się do jedzenia, w ogóle dobrze mu robi jak sobie postoi, uwielbiam go! Do dziś zapach bułki z salami kojarzy mi się z pierwszymi dniami w pracy. Ze stresu objadałam się nimi nałogowo, potrafiłam przynieść do pracy cztery i nie mogłam myśleć o niczym innym, dopóki ich wszystkich nie zjadłam. No ale pracę to ja wyjątkowo toksyczną wtedy miałam a i czas poza nią był chyba najgorszy w moim życiu. To wtedy po raz pierwszy zaczęłam tyć, z chudzielca przeraźliwego wciągu kilku tygodni przeobraziłam się w kształtną panią. Czekoladę też lubię, Valora bez cukru jem bez poczucia winy czego i tobie życzę, tym bardziej, że możesz to robić bez żadnych konsekwencji:)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podpisałam się, to była Ania czyli www.caramba.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko zajrzyj do moich ostatnich komentarzy, jest tam podwójna prośba do Ciebie;)
    www.caramba.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie przeczytałam podwójną prośbę i czuję się trochę onieśmielona. Żaden ze mnie ekspert, lecz tylko (aż) smakosz. W pierwszej wolnej chwili coś napiszę!

    OdpowiedzUsuń